piątek, 17 lipca 2015

Amerykańska prowincja

Pierwszy blogowy wpis, jaki popełniłem, był o pośpiechu, który zdaje się być znakiem i chorobą współczesności. Prędzej, prędzej – aby zostać w miejscu, trzeba biec bardzo prędko, aby ruszyć się z miejsca, jeszcze prędzej. Rozwój techniki miał człowiekowi dać więcej czasu, ale jest wręcz odwrotnie.

O braku pośpiechu przypominają mi dwa seriale telewizyjne, które pierwszy raz oglądałem wiele, wiele lat temu, jeszcze w poprzednim tysiącleciu. Jeden z nich jest teraz powtarzany, ale o tak późnej godzinie, że nie mam jak oglądać. Chodzi mi o Miasteczko Twin Peaks i Z archiwum X. Oba seriale mroczne, dark and sombre, jak powiedział z dezaprobatą jeden z moich znajomych. Klimatyczne i kultowe, żeby użyć aliteracji. Obejrzałem fragment powtarzanego właśnie Miasteczka Twin Peaks i pomyślałem, że częścią uroku tego serialu, tak samo jak i X-Files, jest brak pośpiechu. Życie, mimo iż mroczne i przerażające, toczy się w tych serialach powoli. Nie ma komórek (pojawiają się wprawdzie w którymś sezonie X-Files, ale są to jeszcze wczesne, olbrzymie komórki, służące tylko do telefonowania), nie ma laptopów, smartfonów i tabletów, ludzie żyją więc zupełnie innym rytmem, który pewnie niepojęty wydawałby się współczesnej młodzieży. Brak pośpiechu. Skarb utracony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz