wtorek, 28 lipca 2015

Władza Kaszalota

Pielęgniarki szpitalne są zwykle sympatyczne, miłe i życzliwe. Pielęgniarki w przychodniach rzadko bywają miłe, o jakiejkolwiek sym-patii trudno w ich przypadku mówić. (Są, oczywiście, wyjątki.) Wiem to od dzieciństwa, mam ciotkę, która była pielęgniarką w przychodni. Znana jest w rodzinie jako ciotka Bo-ci-przyrżnę (aka ciotka ...wiasta). 

Dziś czekałem w przychodni na pobranie krwi, przed wizytą u anestezjologa. Była kolejka. Za każdym razem, kiedy ktoś wychodził z gabinetu, słychać było tubalne proszę, od którego drżały ściany i podłoga. Nadeszła moja kolej, wszedłem do gabinetu. Za biurkiem siedział Kaszalot (naprawdę, trudno było o inne skojarzenie) i podśpiewywał (tubalnym głosem) do wtóru radiu, z którego, jedna za drugą, szły piosenki z lat trzydziestych zeszłego stulecia. Gabinet sprawiał wrażenie udzielnego królestwa Kaszalota: sposób ustawienia biurka, ustawienie na biurku fiolek pustych, fiolek z krwią, wiatraczka, wilgotnej gąbki do palców, druków, etc., wszystko to sprawiało wrażenie podporządkowania się woli Kaszalota. Wciąż podśpiewując, Kaszalot wypełniał rubryki w książce, pytał o PESEL, naklejał naklejki na fiolki, wreszcie złapał mnie za rękę i zaczął szukać żył. Za mało pan pił, ciężko żyłę trafić, powiedział Kaszalot takim tonem, że przez moment myślałem, iż każe mi wyjść i wrócić za kilka godzin po wypiciu i przepuszczeniu przez organizm butelki wody mineralnej. Nic z tego, na tej ręce się nie da. Uprzejmie wyjaśniłem, że drugą rękę mam niezbyt sprawną, bo są w niej pręty i płytka, i jej nie zginam. To nie są żadne przeciwwskazania, stwierdził uczenie Kaszalot. Okazało się, że moja uzbrojona ręka całkiem dobrze dała się nakłuć i spłynęła krwią do pięciu fiolek. Muszę oddać Kaszalotowi sprawiedliwość, minęło kilka godzin i ani śladu po kłuciu. Odbiór wyników jutro po 14. Ośmieliłem się spytać, tak dla pewności, czy mogę odebrać kiedy indziej. Spojrzenie Kaszalota wyrażało politowanie, głos również: Ja mówię, od kiedy można, a jak pan ma wolę sobie odebrać, to nie moja sprawa. Dostałem na ukłucie mikroskopijny gazik, do uciskania, aż zatamuje się upływ krwi. Wychodząc, usłyszałem, oczywiście, tubalne proszę. Weszła kobieta, pytając: Czy już można? Zanim zamknęły się drzwi, usłyszałem jeszcze miażdżące: Powiedziałam 'proszę', to znaczy, że można. Hmmm, właściwie to nasze pytania były zupełnie niepotrzebne, mogły być irytujące, zwłaszcza jeśli się je słyszy codziennie po kilka razy.

Kaszalot właściwie nie tyle był niemiły, co raczej przeraźliwie władczy, w tym swoim udzielnym królestwie zabiegowym. Władca nie musi współ-czuć z poddanymi, nie musi okazywać im sympatii. Ale kontrast bardzo duży między Kaszalotem a inną pielęgniarką, już nie w przychodni, która później pobierała mi krew i przepraszała, że ukłucie zaboli. No i gazik dała z dziesięć razy większy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz